Dziewczyna szybko stwierdziła, że chłopak
wcale nie wygląda normalnie. Ma straszne oczy, zielonożółte włosy, dziwne
tatuaże na twarzy, w dodatku patrzy prosto na nią z dziwnym zachwytem. Trzymał
w rękach ubrania. Czerwony mężczyzna uśmiechał się do niej przyjaźnie.
-Jestem profesor Eden. Witam cię w roku
Ziemskim 2024- ukłonił się nisko jak gentleman. -Znajdujemy się w moim
laboratorium, gdzie przespałaś w śpiączce ładny kawał czasu. Aż 2 ziemskie
lata- wyprostował się. Dziewczyna dygnęła grzecznie zasłaniając biust. Chłopak
jakby się obudził i od razu podał jej ubrania, które trzymał w rękach. Ręce też
miał dziwne, jakby u owada, takie wielkie i pełne stawów. Według jej opinii,
było ich za dużo, ale to nieważne. Ubrała się.
-Spałam aż dwa lata?- Posmutniała. -A co z
tą apokalipsą?
Mężczyźni spojrzeli po sobie i posmutnieli.
-Musisz wiedzieć jedną, bardzo ważną rzecz-
zaczął Eden. -Ludzka rasa jest już praktycznie na wymarciu. Ziemia do dzisiaj
jest strasznie napromieniowana i ciężko jest nią gospodarować. Yrysh, dawaj statystyki-
chłopak nieco się ożywił, oczy radośnie mu zaświeciły i zaczął paplać:
-Populację ludzką w kwadrancie Theta
szacuje się na 12 jednostek, przy czym jedna trzecia jest jedynie hybrydą dwóch
gatunków. W kwadrancie Pi i Xi odnotowano łącznie 5 jednostek ludzkich o
nieskażonych genach. Najczęstsze spotykane gatunki krzyżowania z ludzkim DNA
to...- Tu profesor zasłonił mu usta.
-Tyle wystarczy. Ona i tak nie zna więcej
gatunków- szepnął konspiracyjnie. Dziewczyna zasłoniła nagie ciało całkiem
gustownym ubraniem, a słuchając ich smutniała coraz bardziej. Była na
wymarciu... Jej przyszłość maluje się w dość szarych barwach, najpewniej będzie
musiała "krzyżować się" z jakimiś mutantami. Przeczesała włosy
palcami, były zaskakująco miękkie i gładkie, ale to kolejna dygresja w jej
głowie. Chłopak postanowił zmienić temat.
-Jak masz na imię?- Nie zna zbyt wiele
tematów do rozmowy w towarzystwie.
-Sophia. A ty jesteś Irysz?- Wymówiła to
dość niezdarnie, ale nie przejął się tym.
-Moje imię to Yryshbaranhat, ale możesz
mówić Irysz, jeśli ci wygodniej- podrapał się zakłopotany w policzek.
Dziewczynie słysząc to imię na myśl przyszła owieczka w cylindrze jedząca ryż z
miski. Zachichotała.
-Dobrze się czujesz?- Zapytał profesor, nie
widział w tym nic zabawnego.
-Cóż... W sumie to cieszę się, że nie
zginęłam tam na pustkowiu. Ale to dziwne... Byłam na powierzchni kilka minut,
promieniowanie chyba powinno mi zrobić krzywdę- mężczyźni znów po sobie
spojrzeli, ale tym razem radośnie.
-Bałem się, że nie zapytasz- Yrysh pobiegł
po coś do pokoju obok.